Drukuj
Lut
05

Kazanie wygłoszone na pogrzebie Siostry Zofii Szczur w katedrze w Zamościu

Ks. Julian Brzezicki                                                     

Zofia Szczur - wychowawca młodzieży, Apostołka Jerych Różańcowych  i Różańca Świętego

     Żegnamy Zofię Szczur, która pragnęła, by do niej zwracać się zawsze słowem „siostra”, a nie pani. W młodym wieku była zdolną sportsmenką, osiągającą bardzo dobre wyniki w biegach. Z wykształcenia i zawodu nauczycielka języka polskiego. Patrząc na jej życie, postępowanie i zaangażowanie można powiedzieć, że była wspaniałą katechetką i gorliwą apostołką świecką. Wieloletnia wychowawczyni  młodzieży polskiej i polonijnej. Apostołka Różańca Świętego, Czcicielka Matki Bożej  i Najświętszego Sakramentu. Animatorka Jerych Różańcowych w diecezji i w Polsce. A nade wszystko, osoba o głębokiej wierze, wielkim sercu, pokornej duszy i zarazem niezłomnego ducha. Taka pozostanie w naszej pamięci.

    Ewangelię wprowadzała w życie codzienne. Powołanie pięknie odczytane i wypełnione według Woli Bożej, z wykorzystaniem talentów i zdolności, którymi Bóg ją obdarzył. Nie marnowała czasu. Nie interesowała ją telewizja ani Internet. Życie siostry Zofii Szczur to przykład dla wszystkich, jak wiele jeden człowiek, i to świecki, może zdziałać dla Kościoła, Ojczyzny i dla bliźnich. Jest wzorem, jak  odczytywać i realizować w życiu Wolę Bożą przy współpracy z Łaską Bożą, jak żyć Dobrą Nowiną. To przykład osoby rozmodlonej, oddanej Bogu i Maryi, naśladującej świętych i przybliżającej życie świętych innym.

   Zofia Szczur urodziła się 4 sierpnia 1953 roku w Klimontowie. Wychowała się w domu rodzinnym w powiecie Staszów, woj. świętokrzyskie. Po ukończeniu liceum w Klimontowie, podjęła studia na wydziale Filologii Polskiej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jej życie związało się z Zamościem, z miastem, które darzyła szczególnym uczuciem. Mówiła: „Zamość to moje ukochane miasto”. Podjęła pracę nauczyciela języka polskiego. Była bardzo dobrze przygotowana do pracy z dziećmi i młodzieżą. Po ukończeniu polonistyki na KUL-u, ukończyła jeszcze studia podyplomowe z filozofii i etyki oraz 2 lata wykładów na temat rozpoznawania duchów. Jako pedagog i wychowawca była bardzo aktywna, prowadziła teatr, organizowała wycieczki, pielgrzymki oraz obozy harcerskie jako harcmistrz. Organizowała również pomoc dla Polonii w Rumunii. Tam była przez pewien czas także nauczycielką języka polskiego.

  Szczególnym momentem w jej życiu było osobiste spotkanie z papieżem Janem Pawłem II w 1979 r. Miała wtedy 26 lat. Poprosiła: „ Ojcze dotknij mnie, bo chcę siać miłość”. Otrzymała błogosławieństwo Ojca Świętego i od tego momentu całkowicie oddała się Bogu. Zrezygnowała z założenia rodziny. Zaczęła inaczej rozumieć Ewangelię. Odtąd pracowała jak mogła tylko dla Kościoła i z Kościołem.

   To, czego szukała w swoim życiu, odnalazła na drodze stele pogłębianej modlitwy  i adoracji. Nauczycielem w szkole Maryi stał się dla Zofii założyciel Legionu Maryi w Polsce i inicjator Jerych Różańcowych Anatol Kaszczuk – żołnierz Armii Andersa. Spotkała go po raz pierwszy w 1982 r. w Łabuńkach u sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Tak wspominała Brata Anatola: ,,Po chwili przerwał swój wykład i stwierdził: ,,Pani do mnie przyjedzie”. Odpowiedziałam: ,,Przyjadę”. I tak to nasza przyjaźń trwała”. Zofia włączyła się w dzieło Anatola Kaszczuka, organizując Jerycha  Różańcowe, czyli czuwania przez siedem dni i sześć nocy, adorując Najświętszy Sakrament. To ona  wraz z Anatolem Kaszczukiem była inicjatorką Jerych Różańcowych w diecezji zamojsko - lubaczowskiej i w innych diecezjach  w Polsce. Od 2007 roku, po przejściu na emeryturę, w pełni zajęła się Apostolatem Różańca Świętego i Jerych Różańcowych w parafiach. Po śmierci Anatola Kaszczuka w 2005 roku była współorganizatorką wykładów i sympozjów o tym niezwykłym apostole Różańca świętego i Jerych, m.in. w Hodyszewie w diecezji łomżyńskiej (2010), w Wyższym Seminarium Duchownym w Elblągu w diecezji elbląskiej (2013), a także w Zamościu. Wspierała działania zmierzające do beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, a w ostatnim okresie swojego życia ,,zaprzyjaźniła się” duchowo ze Sługą Bożym Wenantym Katarzyńcem.

    W swoim życiu realizowała postawę pokory i posłuszeństwa. Pokorna i skromna w zachowaniu i w stroju. Nigdy nie chodziła w spodniach, ale nosiła strój typowo kobiecy. Wyznawała, jak św. Jan Chrzciciel – ja nie jestem światłością, tylko wskazuję na światłość - na Jezusa.

      Ileż ona zorganizowała pielgrzymek: do Ziemi Świętej, do Włoch na spotkania z Papieżem, 9 razy do San Giowanni Rotondo do Ojca Pio i do tylu innych sanktuariów w Polsce oraz na świecie. Jak wspominała, było to łącznie140 tys. km wokół ziemi, 30 godzin promem, 20 godzin samolotem. Wszystkie pielgrzymki były jej dyktowane duchowo.

  Jej modlitwa była bardzo gorliwa, wytrwała, połączona z kontemplacją i rozważaniem Pisma św. Wiele dni i nocy spędziła na modlitwie. Gdy mówiono Jej, że noc jest do spania, a nie do czuwania - odpowiadała, że Jezus też całe noce spędzał na modlitwie. Była niezwykle przekonana o mocy modlitwy. To ona zaczęła organizować i prowadziła comiesięczne czuwania przed Najświętszym Sakramentem w pierwszą  sobotę miesiąca w Zamościu w kościele św. Katarzyny, w drugą w Turkowicach, w trzecią w Trzęsinach i w czwartą w Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w Tomaszowie Lubelskim. Te czuwania prowadziła od 1994 roku. Nie robiła nic bez porozumienia z biskupem. Niczego w żadnej parafii nie zrobiła bez zgody proboszcza, czy innego duszpasterza – wszystko uzgadniała. Gdzie jej nie chciano czy nie rozumiano – szła dalej i prosiła o możliwość adoracji.

   Przez 25 lat organizowała Jerycha w parafiach na terenie diecezji zamojsko – lubaczowskiej. W niektórych latach było w naszej diecezji ok. 20 Jerych rocznie. Tyle parafii co roku podejmowało się dzięki Niej czuwania przez 7 dni i 6 nocy.

      Ja i moi parafianie jesteśmy Jej niezwykle wdzięczni za te czuwania oraz Jerycha, które wprowadziła w Trzęsinach. Pierwsze Jerycho w naszej parafii odbyło się w 2003 roku, w Roku Różańca świętego i było połączone z poświęceniem 20 kapliczek różańcowych. Jerycha odbywają się w Trzęsinach co roku w październiku.

   To dzięki Jej inicjatywie i modlitwie było zorganizowane Jerycho diecezjalne - przez cały rok nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu w zamojsko – lubaczowskiej diecezji. Takie Jerycha diecezjalne organizowała także w kilku innych diecezjach. Rozpropagowała je w całej Polsce. W diecezji Warszawsko – Praskiej Jerycha odbyły we wszystkich parafiach. Zorganizowała Jerycha  w 18 diecezjach na terenie Polski, 9 Jerych w San Giowanni Rotondo, 4 Jerycha w Austrii, jedno w Niemczech. Przygotowała publikację książkową „ABC Jerycha Różańcowego”, a także bardzo propagowała publikację o Anatolu Kaszczuku pt. „Różaniec uratuje ciebie i świat”. Wszystko co robiła, dokładnie zapisywała, bo chciała, żeby to zachować. Za Świętym Janem Pawłem II stale powtarzała, że o losach świata decydują nie wielkie centra, ale ciche miejsca modlitwy. Tam gdzie się modli, tam się decyduje - mówiła.

  Wiele razy powtarzała, że trzeba słuchać przede wszystkim Boga. Twierdzi : „Każdy będzie miał tyle, ile wyczyta z Pisma Świętego. Wszystko co czyniłam, było prowadzone przez Boga, we wszystkim kierowałam się natchnieniami Ducha Świętego. Całe życie uczyłam się kontemplacji. Już w młodym wieku, idąc w pole, na łąkę, patrzyłam w niebo, na obłoki i kontemplowałam Stwórcę". Miała wielką cześć do Najświętszego Sakramentu.

  Komunię świętą przyjmowała tylko na kolanach. Nigdy nie chciała nic dla siebie. Mówiła, że wyzbyła się rządzenia. Niczego nie narzucała. Przedstawiała propozycje i czekała na akceptację. Tu chodzi o Jezusa, a nie o mnie - podkreślała. Wszelkie trudności w życiu, w rodzinie, pokonywała miłością i modlitwą. Mieszkała u zaprzyjaźnionych życzliwych ludzi i tam, gdzie prowadziła Jerycha. Wszystkie środki materialne przeznaczała na działalność apostolską, jeżdżąc po całej Polsce  i przygotowując następców do prowadzenia Adoracji.

   Była wielką czcicielką Matki Bożej. Bardzo pragnęła wypełnić wołanie Matki Bożej, zwłaszcza z Fatimy i Gietrzwałdu. W swoim życiu podejmowała pokutę, cierpienia, chcąc wynagradzać za grzechy i ratować grzeszników. Nie rozstawała się z różańcem.

   Systematycznie przystępowała do spowiedzi. Miała kierowników duchowych:      ks. Zygmunt Zuchowski, ks. Eugeniusz Derdziuk i przez 20 lat ks. Zdzisław Ciżmiński. Uważała, że z  kapłanami nie ma żadnych czułości, czy koleżeństwa. Jeśli już, to krzyż i Golgota”. Miała wielki szacunek dla kapłanów. Często całowała konsekrowane kapłańskie ręce. Przygotowywała innych do prowadzenia Jerych. Wiedziała, że Boga trzeba  przyjmować rozumem, a nie tylko czułością. Całe życie prowadziła walkę duchową   z mocami ciemności. Swoje cierpienia ofiarowała o triumf Niepokalanego Serca Maryi oraz za diecezję i za kapłanów. Wszystko robiła, by chronić kapłanów.

   Czy mogła dokonać więcej, lepiej, doskonalej ? Mogła lepiej, doskonalej, bo człowiek jest ułomny i całe życie się uczy. Nikt nie jest doskonały, choć powinien do tego dążyć i dojrzewać. Mogła zrobić więcej, gdyby Pan dał jej jeszcze dłuższe życie. I Jezus, tak po ludzku myśląc, mógł więcej dokonać, gdyby żył dłużej na ziemi. Ale wiemy, że On najwięcej dokonał przez cierpienie, śmierć i zmartwychwstanie. Jezus w pewnym momencie powiedział do Zofii -„wystarczy", a ona odpowiedziała - „bądź wola Twoja". I wiele dokonała jeszcze przez cierpienie, przez chorobę nowotworową jaką Bóg dopuścił w jej życiu. Usłyszała głos: „przeprowadzę cię przez skrajne cierpienia, by dokończyć rzeźby". Jezus pytał ją „Czy chcesz być tylko moja?" , a Ona odpowiadała - „Tak Panie".

   W 2021 roku zapadła na chorobę nowotworową. Zawierzyła się Maryi i Chrystusowi, ofiarowując wszystkie cierpienia za kapłanów i Diecezję Zamojską- Lubaczowską. Gdziekolwiek się pojawiła, apostołowała modlitwą i cierpieniem. Na oddziale Onkologicznym w Zamościu modliła się za umierających, podobnie w Hospicjum „Santa Galla” w Łabuńkach. Wspierała wszystkich modlitwą.

   Ostatnie dni, naznaczone cierpieniem, ofiarowała w intencji Ojczyzny oraz pokoju na wschodzie, zwłaszcza na Ukrainie. Może dlatego Bóg pozostawił Ją jeszcze, by cierpieniem i modlitwą wypraszała pokój na świecie, chociaż już na początku października była gotowa na śmierć. 3 października 2021 roku, będąc na oddziale   onkologicznym w szpitalu w Zamościu, poprosiła ks. Piotra i mnie, by mogła dać świadectwo swojej wiary, gdyż była już świadoma swojego odejścia. Chociaż człowiek nie wie, kiedy Bóg go wezwie, Ona była przekonana, że już niedługo odejdzie do Domu Ojca. Trzymając cały czas różaniec w ręku, wyznawała: „Całe życie żyłam tylko dla Boga, dla Kościoła i Ojczyzny. Jezu oddaję Ci wszystko. Całe strzępy życia oddaję Bogu. Jezu jestem tylko Twoją. Wszystko wykonałam, co Twoje. Nie mam mieszkania, więc gdzie mam się gdzieś włóczyć? Czy chcesz walczyć o ciało? - nie Panie, ja chcę do światłości. Bogu dziękuje za raka, który mnie przygotował do odejścia, który mnie tak wyrzeźbił duchowo". O Jej zdrowie odprawiono blisko 400 mszy św, a Ona wciąż mówiła:  Cała Twoja jestem – uzdrowiona, ale nie fizycznie, lecz na wieczność. Dorosłam do tego, by pomagać już z innej strony". Była przekonana, że z drugiej strony będzie więcej pomagać, niż tu na ziemi. Przestała się bać wszystkiego. „Odchodzę bardzo świadomie – śmierć to tylko przejście. Zrobiłam tyle ile Bóg chciał. Czuję się spełniona – życie oddaję Bogu”. Ostatnie miesiące modliła się szczególnie, o to, by nie wybuchła wojna. Dodała, że za mało ludzie przygotowują się do śmierci.

    Zofia byłą tą „mądrą panną", której nie zabrakło oliwy w lampie. Tą oliwą dla niej była nieustanna modlitwa, która sprawiła, że była gotowa na spotkanie z Panem. W jej życiu nic ją nie mogło odłączyć od miłości Chrystusa, ani ucisk, ani prześladowanie, ani cierpienie, ani nawet śmierć.

     Zmarła 30 stycznia 2022 roku, w niedzielny poranek, gdy wspominamy radosny dzień Zmartwychwstania. Do niej można odnieść słowa z Ewangelii z dnia Ofiarowania Pańskiego, że jak Anna „Dniem i nocą trwała na modlitwie, służąc Bogu w postach i modlitwie. Jak Symeon wyznała: „Teraz pozwól odejść twojej służebnicy w pokoju, moje oczy ujrzały Światło, odchodzę do Światła, idę pogodna, spokojna”.

  Jest niezwykle wymownym, że żegnamy ją w pierwszy czwartek miesiąca. To dzień, gdy modlimy się o nowe powołania kapłańskie i zakonne. Dzień wdzięczności za Eucharystię i kapłaństwo. Ufamy, że już w najbliższą pierwszą sobotę Maryja przygarnie ją do siebie. Choć sąd należy do Boga nie do nas, to ufamy, że osiągnęła świętość. Dziękujmy za siostrę Zofię, która rozmodliła tyle osób i parafii. Dziękujmy Bogu, że taką Osobę znaliśmy w naszym życiu, która uczyła nas,  jak żyć dla Boga i Kościoła, jak przyjmować cierpienia i jak umierać.

                                       Homilia wygłoszona na pogrzebie Siostry Zofii Szczur 

                                               w Katedrze  w Zamościu  dn.3.02.2022 roku